piątek, 1 sierpnia 2014

#4 Razem ze mną, obok mnie...

A gdybyś tu przy mnie dziś był
Chociaż wiatr już tuli mnie

Były takie chwile kiedy patrząc na swoje odbicie czułaś obrzydzenie do własnej osoby. Tak cholernie go kochałaś. Tak właśnie TY! - powiedziałaś ironicznie pukając palcem w taflę lustra. Ty. Kobieta niezależna. Wyzwolona. Silna. Dotychczas wszyscy spotkani na twojej drodze mieli o tobie takie zdanie. Przez chwilę  również mydliłaś sobie oczy. A tymczasem byłaś uwikłana. Uwikłana w sidła czegoś, czego nie znałaś, czego nie potrafiłaś zrozumieć, jakiejś bliżej nieznanej, niesamowitej siły. Ludzie nazywali to miłością, ale dla Ciebie to było jak narkotyk, po którym wydaje ci się, że Ziemia zmieniła swoje położenie, że znalazłaś się w innej rzeczywistości, że już nic nie jest takie jak kiedyś. Dokładnie pamiętasz jak to się zaczęło, gdy te wówczas przestraszone niebieskie oczy spojrzały na ciebie, gdy ze zgarbionej sylwetki wydobyły się jakieś niezrozumiałe słowa. Zdrowo go wtedy ochrzaniłaś. Irytowało cię to, że jest taki nieporadny. Dwa tygodnie później wasze drogi znów się połączyły. Minęło niewiele czasu, ale wydawał ci się jakiś inny. Teraz, patrząc z perspektywy czasu, nawet trochę cię to bawiło, choć twój nastrój zdecydowanie do tego nie skłaniał. Po raz kolejny machinalnie spojrzałaś na duży kalendarz przyklejony do drzwi srebrnej lodówki. 31 lipca, niedziela. Imieniny Heleny i Ignacego. Pod spodem wasze zdjęcie z pseudo podróży poślubnej we Włoszech.  Pseudo, bo musieliście ją przełożyć o 2 lata. 

I trzymaj mnie za rękę gdy śpię
Spać po prawej lubię mniej
A gdy będzie źle...
Nie puść mnie

Myślałaś o sobie jak o straszliwej, bezdusznej egoistce i wariatce. Ale czy chciałaś tak wiele? Chciałaś jedynie jego obecności, jego ciepłych dłoni obejmujących twoje ramiona, jego zarostu rysującego twój policzek. Zdawałaś sobie sprawę, że być może twoje rozpaczliwe pragnienia były desperackie i śmieszne. Chciałaś go przy sobie, a jednocześnie pragnęłaś by był jak najdalej. Jego powroty były jak rozdrapywanie świeżo zagojonych ran, kolejne bezsensowne sprzeczki i kłótnie. Stłuczony kubek na kuchennej posadzce, którego nie potrafiłaś sprzątnąć przez tydzień. 

Karmelowa skóra twoja
Porysował czas ramiona
Ocieramy się o siebie 
Razem ze mną, obok mnie

Kiedy kładliście się wieczorem do łóżka, wszystko szło w zapomnienie. To był czas tylko dla was, dla waszych spragnionych ciał, dla ukojenia myśli. Rozkoszowałaś się tymi chwilami starając zapamiętać wszystko z najdrobniejszymi szczegółami, każde muśnięcie jego warg, każdy pieprzyk na jego plecach, każdą zmarszczkę, która pojawiała się na jego twarzy, tak jakby to miały być już te ostatnie minuty razem, jakby świat miał się skończyć, jakbyś ty miała się skończyć. 

I całą noc do rana i w dzień
Opowiadałbyś mi
Co u ciebie, a u mnie nie

Wsłuchiwałaś się w jego paplaninę nie wyławiając żadnego głębszego znaczenia, czasami analizowałaś jakieś pojedyncze słowo, które wypowiedział, intonowałaś je w myślach na różne sposoby. Tak naprawdę pragnęłaś krzyczeć, żeby na ciebie spojrzał, żeby to ciebie posłuchał. Zastanawiałaś się gdzie w tym wszystkim jest jego uczucie do ciebie, a zaraz potem przypominałaś sobie te momenty, gdy byliście razem, gdy któregoś dnia zawiązał ci oczy i zabrał nad jezioro, gdy staliście na ślubnym kobiercu, a w jego oczach zdawałaś się dostrzegać żar. Miłość, zachwyt, szczęście. Wiedziałaś, bo jego spojrzenie było wtedy odbiciem twojego. Znudziłaś mu się - podpowiadał cichutki głosik w twojej głowie, a ty nie chciałaś w to wierzyć, nie chciałaś dać za wygraną. I chyba to najbardziej bolało. Twoja determinacja była twoim największym cierpieniem. 

A gdyby tak oszukać czas
Rutynowy rzucić szlak...

W tamtej chwili, w łazience, tak bardzo się bałaś. Trzęsącymi się rękami wybrałaś jego numer. Czułaś się jakbyś opuściła swoje ciało, jakbyś patrzyła na wszystko z góry. Michał...jestem w ciąży - usłyszałaś swój głos, który odbił się echem od łazienkowych kafelek. Nie pamiętasz. Chyba nic nie mówił. A może przeklął? Rozłączył się. Przez kilka następnych dni snułaś się po domu jak duch, jakbyś była zawieszona w próżni. Usiadłaś na kanapie tępo wpatrując się w przestrzeń. Nawet szczęk otwieranego zamka nie był w stanie wybudzić cię z letargu. Dopiero jego wesołe wołanie, moment gdy wpadł do pokoju, uklęknął przed tobą by odnaleźć twoje spojrzenie i uśmiechnął się szeroko spowodował otrzeźwienie. Przywitałaś go zaskoczona, a on usiadł obok ciebie i położywszy się na twoich kolanach zaczął bawić się twoją dłonią i spytał jak się czujesz.

Karmelowa skóra twoja
Porysował czas ramiona
Ocieramy się o siebie 
Razem ze mną, obok mnie

Zarówno jako nastolatka, ale również jako dorosła kobieta nigdy nie planowałaś mieć dzieci. Uważałaś się za osobę zbyt niecierpliwą, zbyt dbającą własne interesy. Na dopytywania rodziców odpowiadałaś, że dzieci płaczą, krzyczą i brudzą. Tymi słowami rozwiewałaś ich marzenia o posiadaniu wnuka, a im częściej je powtarzałaś, tym częściej pytali. Nigdy byś nie pomyślała, że gdy dotarła do ciebie myśl, że w twoim ciele pojawił się ktoś jeszcze, tak drastycznie zmienią się twoje poglądy. I nie tylko twoje.
Stres zżerał cię od środka, a Michał chodzący nerwowo po pokoju tylko go potęgował. Nie odzywałaś się jednak, bo wiedziałaś, że czuje się tak samo jak ty. Zaczynaliście chyba popadać w paranoje, bo oboje co rusz spoglądaliście na kuchenny zegar. W życiu byś nie przypuszczała, że będziesz się tego dnia tak denerwować, szczerze mówiąc dość długo byłaś przekonana, że taki dzień w ogóle nie nadejdzie. Odgłos naciskanej klamki spowodował, że podskoczyłaś na kanapie, lecz po chwili zastygłaś bez ruchu. 
- Mamo, zdałam! - wykrzyczała wbiegając do salonu i rzucając ci się na szyje. Michał objął was obie, a tobie zachciało się płakać, bo wreszcie tak naprawdę poczułaś, że wszystko jest tak jak należy.
Minęło prawie 20 lat, a w waszych oczach ciągle płonął żar.

______________________________
Miało być smutno, ale wyszło jak zwykle. 
Zakończenie jest do bani. 
I mam wrażenie, że nie tylko zakończenie.