sobota, 29 marca 2014

#2 Kiedy śpiewasz...zatracam się.

- Kurwa, stary! Mogłeś powiedzieć wcześniej! – uzewnętrzniałeś swoją złość na przyjaciela, który po raz kolejny w ciągu ostatniego miesiąca wystawił cię do wiatru. Odkąd na poważnie zaczął spotykać się z Olą miał dla ciebie coraz mniej czasu. Zakochał się? Okej, ale przecież tu nie o to chodzi. Niesamowicie wkurzało cię to, kiedy ktoś ci coś obiecuje , a potem nie dotrzymuje słowa.  Byłeś tym bardziej poirytowany, bo to Karol wyszedł z inicjatywą, abyście wyszli gdzieś razem dziś wieczorem. Ale Olusia zadzwoniła , że boli ją głowa, noga, dupa czy co tam innego i jej chłopak koniecznie musi być przy niej. Miałeś wrażenie, że Twój przyjaciel został omotany, że ta jak na Twój gust nieco przygłupia dziewczyna owinęła go sobie wokół palca. No, ale co mogłeś zrobić? Poza ostrzeżeniami, które spływały  po nim jak po kaczce, byłeś kompletnie bezradny. Snucie przebiegłych intryg kompletnie nie leżało w Twojej naturze. Mogłeś, więc tylko patrzeć jak Karol oddaje się w szpony miłości, które w tym konkretnym przypadku były sztucznymi paznokciami  pokrętnej manipulatorki. Ona kompletnie ci do niego nie pasowała, ale kiedy tylko poruszałeś temat ich znajomości, chcąc poznać okoliczności w jakich się poznali lub jakieś inne szczegóły, twój przyjaciel prawie niezauważalnie marszczył brwi i szybko zmieniał temat. A przecież znacie się nie od dziś, momentalnie potrafisz wyczuć jego niecodzienne zachowanie. Ale nie drążyłeś tematu, bo stwierdziłeś, że Karol sam ci powie jeśli będzie czuł taką potrzebę. Póki co wyraźnie takowej nie czuł, co tylko bardziej wzbudzało twoją ciekawość.
Pogrążony w rozmyślaniach opuściłeś klubową szatnię i ruszyłeś w stronę samochodu. Wrzuciłeś sportową torbę do bagażnika i umościwszy się w pojeździe odpaliłeś silnik. Po jakimś czasie zorientowałeś się, że jesteś na krajowej do Warszawy. Podświadomie coś ciągnęło cię do stolicy tego wieczoru.

T'as ce regard dans la face
Qui me ramène à la case départ, là où j' suis parti,
Nous ramène à la soirée du bar quand on est sortis...

Zaparkowałeś gdzieś w centrum i ruszyłeś w te dobrze znane ci już od dzieciństwa uliczki. Minąłeś kilka elitarnych klubów, ale kiedy przez otwarte drzwi zobaczyłeś ogrom ludzi wewnątrz i tyle samo czekających przed wejściem momentalnie straciłeś ochotę na zabawę.  Jasne, wpuściliby cię bez żadnych problemów, jednak jakakolwiek zabawa w takim tłumie nie była możliwa. Kiedy przechodziłeś koło kolejnych budynków zauważyłeś duży neon sugerujący, że natrafiłeś na jakiś klub muzyczny. Podszedłeś bliżej i usłyszałeś głos. Kobiecy. Melancholijny, nieco nostalgiczny, ale przy tym nieprawdopodobnie w twoim odczuciu piękny i przejmujący.  Twoje serce nagle gwałtownie przyspieszyło, jakby oddziaływała na nie jakaś nieznana siła. Przyspieszyłeś kroku i bez zastanowienia wszedłeś do środka.  W pomieszczeniu panował przyjemny półmrok. Ściany były w kolorach burgundu i butelkowej zieleni. Wnętrze sprawiało wrażenie, jakby żywcem przeniesiono je z lat trzydziestych i czterdziestych. Spodobał ci się ten styl. Ale to nie wystrój był ważny. Nie, kiedy słyszałeś Jej głos. Zostawiłeś okrycie wierzchnie w szatni i wszedłeś do głównej sali.  Rozejrzałeś się i  w końcu ją zobaczyłeś. Stała na małej scenie nieco w głębi pomieszczenia.

Quand tu chantes, j'oublie
J'ai plus le moindre soucis
J'ai le mal qui fuit,
Tu donnes un son à ma vie
Et puis j' sais pas qu'est-ce qui s' passe...

Wyminąłeś stoliki, które dzieliły cię od niej i usiadłeś jak najbliżej. Miałeś ochotę przywalić kelnerowi, który natychmiast się obok ciebie pojawił. Nie patrząc na niego poprosiłeś o piwo.  Przyjrzałeś jej się uważnie. Ciemnobrązowe loki okalające jej twarz. Przymknięte oczy, których koloru nie byłeś w stanie dojrzeć, dopóki nie spojrzała prosto dla ciebie. Wydatne czerwone usta, z których wychodziły te przepiękne dźwięki. Porcelanowa cera, na którą padał reflektor. A ty? Ty nie czułeś się sobą. Ta dziewczyna z pomocą swojego głosu zawładnęła tobą do tego stopnia, że miałeś wrażenie, że odtąd już nic nie będzie takie samo jak dotychczas. Sam nie wiesz kiedy przestała śpiewać. Wybudziłeś się z jakiegoś dziwnego letargu. Ponownie uważnie na nią spojrzałeś zmuszając ją by ona również odnalazła twój wzrok. Popatrzyła na ciebie i uśmiechnęła się.  Zeszła ze sceny i podeszła do twojego stolika.
- Podobał się nasz koncert? – spytała, a ty dopiero teraz zauważyłeś, że na scenie towarzyszyli jej również muzycy.
- Tak, to było niesamowite. Szedłem ulicą i usłyszałem twój głos. – powiedziałeś. Zaczęliście rozmawiać, miałeś wrażenie, że to wszystko jest tylko snem. Chciałeś ją gdzieś zaprosić, chciałeś żeby zawsze była przy tobie, nie dopuszczałeś do siebie myśli, że to może być wasze ostatnie spotkanie. 
- Jesteś stąd? – zapytałeś.
- Tak, jestem z Warszawy. – odpowiedziała i zmarszczyła brwi – A ty? Mam wrażenie, że skądś cię znam, ale nie mogę sobie skojarzyć skąd – roześmiała się, a ty szeroko się uśmiechnąłeś.
- Warszawa to moje rodzinne miasto, ale obecnie mieszkam w Bełchatowie.
- Bełchatów, Bełchatów…No jasne! To ty jesteś siatkarzem! Moja młodsza siostra ma na tym punkcie bzika, pewnie widziałam gdzieś u niej twoje zdjęcie albo plakat. No chyba, że się mylę, ale twój nieprzeciętny wzrost pasuje idealnie do siatkarza – tym razem oboje się śmialiście, a ty pochwaliłeś ją, że doskonale rozwiązała tę małą zagadkę. Zrewanżowała ci się informacją, że ma na imię Michalina, studiuje filologię polską na uniwersytecie i śpiewanie to jej pasja od dzieciństwa. Rozmawialiście jeszcze chwilę, ale nagle oboje usłyszeliście, że ktoś nerwowo ją nawołuje. Przeprosiła cię i powiedziała, że musi już iść. Krzyknąłeś za nią, żeby poczekała, ale ona już zniknęła za drzwiami na kulisy. Poszedłeś tam, ale ochroniarz był nieugięty, tłumacząc ci cierpliwie, że goście klubu nie mają prawa wchodzić do tego pomieszczenia. Próbowałeś go jakoś przekonać, jednak on był nieugięty.  Zrezygnowany wyszedłeś z budynku i postanowiłeś złapać ją na zewnątrz kiedy będzie wychodzić. Nie wiesz jak długo czekałeś, ale w końcu zorientowałeś się, że ona już odjechała. Kiedy krążyłeś wokół klubu dojrzałeś tylne wyjście dla personelu. Byłeś niepocieszony i złorzeczyłeś na własną głupotę. Ta dziewczyna zawróciła ci w głowie i nie mogłeś pozwolić na to, żeby wasza historia się skończyła zanim w ogóle się zaczęła. Dotarłeś do samochodu i wróciłeś do Bełchatowa. Już  świtało, jednak miałeś nadzieję, że uda ci się zasnąć chociaż na chwilę. Kładłeś się z jednym twardym postanowieniem:

Musisz ją odnaleźć,  Andrzeju…

___________________________
Może trochę cukierkowo, trochę nierealnie...ale czasem tak trzeba :)
Zastanawiam się czy pisać drugą część. Co sądzicie? ;)

Trochę ogłoszeń:
Cieszę się, że spodobał Wam się pomysł z głosowaniem na różnych siatkarzy, którzy mogą pojawić się w kolejnych miniaturach. Kto jeszcze nie głosował, a ma taką ochotę to zachęcam :)
Tuu po lewej <------ macie takie super coś, co w przyszłości, kiedy trochę tych jednopartów już się nazbiera, może okazać się bardzo pomocne. Wielkie podziękowania kieruję do Evi, która sama mi ten bajer zaproponowała i służy mi pomocą w przeróżnych blogspotowych sprawach technicznych, z którymi sobie nie radzę. Dziękuję! :)
Przypominam, że bardzo czekam na Wasze pytania na asku: TUU !!! lub na gg: 49959397.
Kto jeszcze nie przeczytał i nie skomentował 14 eteryczno-erotycznej, to zapraszam serdecznie TU :)

7 komentarzy:

  1. Pisac, pisac! ;d bardzo jestem ciekawa ich kolejnego spotkania ;p
    Cudo noralmalnie ;*
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, ze ja jestem na tak :)
    Genialnie pasuje Endrju do tej historii-tak jak mowilas.
    Takie kluby sa niesamowicie klimatyczne i kupuje je w ciemno.
    A xo do Karola.... no.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha czujesz to powiązanie Ola-Monika? Klos nie ma lekko :D

      Usuń
  3. Świetny ;)
    Mocne rozpoczęcie i zakończenie ;D
    To co lubię najbardziej...
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest zbyt magiczne, żeby nie miało swojej kontynuacji :D
    Musi być i koniec.
    Nie no na serio ta piosenka mi chyba zawróciła w głowie z połączeniem twojej twórczości, bo mam ochotę, jakoby z tego jednoparta rozwinęła się cała historia (obu długa) :D
    To że nierealne, nie znaczy, że nie spotykane... Takie rzeczy zdarzają się :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy czy weny wystarczy na jeszcze jedną część czy może kilka :) Nic jeszcze nie jest przesądzone ;)

      Usuń
  5. Ja może zacznę od poprzedniej historii. Winiarski podobał mi się baaardzo ;3 Był po prostu świetny w każdym calu ;)
    Endrju natomiast nie pobił poprzednika, ale zaintrygował mnie. Myślę, że kontynuacja jest obowiązkowa w tym przypadku ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń